Spotykam Mero wczoraj w księgarni, gdzie obchody urodzin Skakanki. Rozmawiamy nad książkami i zastanawiam się, kiedy nas wyproszą w związku z mało polityczną poprawnością naszych dialogów. Cóż, do opinii lekko szurniętej ja tam jestem już przyzwyczajona, bowiem wystarczy samo przyznanie się do pisania bloga, by wzbudzić cień podejrzenia. Powinno się bowiem do życia bardziej tak rzeczowo podchodzić i efektywnie. Powtarzam: nudne kobiety mają nieskazitelnie czyste domy. Są też kobiety, którym dom kojarzy się z budowaniem relacji - sama takie spotkałam. Myślę, że jestem nadal jeszcze gdzieś pośrodku, ale już bliżej tych drugich niż dalej.
Mero mówi, że wychodzi na prostą, i jak dobrze to słyszeć.Ostatnio bowiem zajęta była remontem mieszkania i relacji po warsztatach. Nie wiem, czy chciałaby zostać twarzą promocji Programu JA+TY=MY na następnym plakacie, ale przydałoby się, bo poprzednie zdjęcie wypożyczyłam bez pytania o prawa autorskie i otwierając maila co dzień z ulgą oddycham, że jeszcze nie ma pozwu z poradni małżeńskiej w Los Angeles.
Z księgarni nas nie wypraszają. Kupujemy sobie książki dla dzieci. Czasem trzeba wrócić co podstaw i zadbać o dziecko w sobie. O ile nie chodzi o karmienie go czekoladą - wymiana garderoby bywa bowiem kosztowna.
>Kupujemy sobie książki dla dzieci.
OdpowiedzUsuńCzy ktoś trafniej ująłby to w słowa?
Dzięki za to i za czas.
mero
Kiedy to ja ostatni raz zatroszczyłam się o dziecko w sobie? Pod inną postacią niż czekolada? Oj, dawno, dawno...dzięki za przypomnienie mi, że trzeba częściej
OdpowiedzUsuńNa wszystko trzeba czasu.
OdpowiedzUsuńA ja byłam w kinie na Tintinie.
OdpowiedzUsuńwieczorny