I teraz nie wiem, czy zmysł przedsiębiorczości mi zanika, czy on się nigdy nie zdołał wykształcić. Weźmy wczorajszy dzień.
Gramy ze Skakanką w Monopoly. Wersja dla podróżnych, przywieziona z niezapomnianej damskiej wyprawy do Manchesteru, a konkretnie ze sklepu wolnocłowego w Liverpoolu. Kupuje się w tej wersji dzielnice i ulice Londynu, więc mogę sobie także przypomnieć zakorkowane piętrowymi autobusami Regent Street z innej niezapomnianej wyprawy - piękny był to widok, w rzeczy samej.
Zbliżając się do pola GO TO JAIL za każdym razem wyrzucam taką ilość oczek, że kończę w więzieniu, bez możliwości odebrania 200 funtów za przejście całej planszy. Skakanka sprzedaje mi klucz, wychodzę i wracam z powrotem. Spłukanej doszczętnie Skakanka udziela zapomóg gotówkowych i nie kasuje ode mnie myta. Mówię, dziecko drogie, nie dawaj mi, na zupę do MOPSu pójdę sobie i tylko żal, że w więzieniu matkę odwiedzać musisz.
Dziś kolejna runda. A może trzeba by wybrać warcaby?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz