środa, 23 listopada 2011

jak nie napisałam doktoratu

Mero pożycza mi Obsoletki Bargielskiej i trochę się wzbraniam, bo na teraz coś bardziej pod Wesołe Przygody Koziołka Matołka względnie Polyannę byłoby bardziej wskazane.

Nie tylko dlatego się wzbraniam, że na Bargielską zęby sobie ostrzą Wysokie Obcasy, by jej ogromną wrażliwość do własnej szuflady zatrzasnąć. Tu zaraz wszyscy miłośnicy Obcasów się żachną, że Obcasy właśnie przyjazne i bezzębne, i jak śmiem być hamulcową postępu, co nie zna się na prawdziwych problemach kobiet. To uspokajam: wszystko przerobiłam. Jako absolwentka najbardziej pro-gender uczelni na Dolnym Śląsku mogłabym mały wykładzik ze społecznego konstrukcjonizmu. Jakby trzeba było teorię dyskursu przybliżyć, no problem. O przemocy władzy i patriarchacie w elżbietańskiej Anglii - od ręki. O opresji, represji, depresji i rolach - w trymiga.

I taka scena mi się przypomina, jak w ciąży ze Skakanką będąc niosłam swój kolejny rozdział pracy magisterskiej z feminizmu, wolnej woli, Szekspira i Levinasa do swej promotor, i wymamrotałam, że doktoratu raczej nie dam rady, bo słabuję z dzieckiem w drodze. I pani doktór nauk rzekła: to nie wiem, czy pani gratulować, czy współczuć. Nie potrafiłam wtedy szybko ubrać w słowa, iż nie rozumiem, czemu złe samopoczucie ciała przeczy radości z X-a, co zechciał we mnie zamieszkać, ale już wtedy chyba cała koncepcja "płci jako kostiumu" w Jak wam się podoba legła w gruzach. W kostiumach bowiem nie powstaje nowe życie - na tyle już widoczne na obronie, iż było jasne, że do egzaminu nie przystępuję sama.

Doktoratu więc i tak nie byłoby o czym pisać. Zresztą znacznie fajniej pisać na tematy codzienne. A Bargielska? mimo że w takiej stałej smutno-ironicznej tonacji, za to bez patosu, literacko jest genialna. Mam nadzieję, że Mero nie chciała, żebym na własnym blogu zamilkła z poczucia braku kompetencji.

6 komentarzy:

  1. podobała mi się scenka z Maryją, do której -po odkręceniu główki- można wlać wodę (choćby i święconą)
    jak będę zapraszać na urodziny to poproszę w prezencie :)
    no i sama mam czasem ochotę leżeć na dnie rzeki z moją laleczką przez tysiąc lat czy jakoś tak

    OdpowiedzUsuń
  2. Tam jeszcze nie dotarłam, ale chyba rzeczywiście pomysł z Koziołkiem Matołkiem jako bezpieczniejszą lekturą wydaje się trafiony;/

    OdpowiedzUsuń
  3. hartuj się, bo czeka na Ciebie jeszcze Żegnaj, Panie Muffinie!

    http://www.eneduerabe.eu/index.php/ksiki/17-egnaj-panie-muffinie

    OdpowiedzUsuń
  4. to wolę od razu, zamiast Bargielskiej. I poczekaj tylko, aż ja Ci coś pożyczę! ;)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Bargielska zachwyca mnie nie tyle wrażliwością (żadna z nas nie mniej!) ile żonglowaniem słowami. Żeński odpowiednik młodszego Jagielskiego.
    Polecam na teraz "Zupa musi być" Kołodkiewicz. Genialne w codzienności.

    OdpowiedzUsuń