Ze stosu papierów wypada list z uniwesrytetu, w którym zostaję uprzejmie poinformowana, że jednak zakwalifkowałam się na studia podyplomowe w zakresie przygotowania pedagogicznego. Tłustym drukiem podane są koszty i ich rozkład na raty. Trzy i pół tysiąca złotych polskich, sama nie wiem, dużo czy mało.
Nic nie piszą jednak o kosztach ukrytych. Co drugi weekend od rana do wieczora szkolenia się w zakresie zakłada brak życia rodzinnego. Brak gości i pójścia w gości. Brak spotykania się. Brak widzenia się z boskim Andym, który w tygodniu wraca do domu w okolicach dobranocki, a i wtedy czas na rozmowę trzeba wydzierać innym sprawom. To nie jest tak, że skoro "brak" jest czymś, czego nie ma, to się nie kumuluje. Braki ułożą się z czasem w czarną dziurę. Z czarną dziurą można jakoś dociągnąć do emerytury, a nawet obejść jakieś fasadowe złote gody. Dzieci jednak z czarną dziurą będą się rozliczać znacznie dłużej niż ja z rat za studia.
Dokonawszy bilansu zysków i strat, spokojnie zabieram się za szykowanie lekcji dla cudownej dziewczynki z niezwykłą dysleksją. To co, że bez skończonego kursu. Jestem tak bardzo niezapobiegliwa. Mam tylko teraz i tu. Tym bardziej wiem, gdy zapalam znicze.
zdecydowanie nie kupiłabym takich studiów. Weź, na cholerę Ci kurs pedagogiczny jak masz dwoje dzieci i otwartą firmę? Strata kasy i czasu. Zresztą nie znam zastosowania dla takiego papierka. wieczorny
OdpowiedzUsuńTo mało.
OdpowiedzUsuńAle koszty ukryte są nie do przecenienia.
Studia poczekają.
"Tu i teraz". Powtarzam to sobie ostatnio maniakalnie. I pracuję nad tym, żeby niczego nie zakładać. Jak to miło wiedzieć, ze Komus tez tak sie układa :-)
@wieczorny - jak zwykle trzeźwy ogląd rzeczywistości krzepi
OdpowiedzUsuń@Stone Cherry - najlepiej niech On sam nam poukłada, nikt tego nie zrobi lepiej:)
O i jeszcze napisałas: uniweSRYtet :)
OdpowiedzUsuńwieczorny
@wieczorny: od lat Ci powtarzam, że intuicyjnie wiemy, co nas pasjonuje, a co jakby mniej;)
OdpowiedzUsuń