Nie, nie mogę po prostu. Nie ma we mnie już zgody na prozę, która może i jest błyskotliwa potęgą metafor, ale tylko dlatego, że daje ujście cierpieniu większemu niż słowa. Nahaczem zachwycał się Stasiuk, że młody i wrażliwy, a potem Nahacza znaleźli w piwnicy, bo nikt nie odczytał między wierszami, nikt w młodej prozie nie odkrył listu w butelce, wołającego na pomoc wobec pustki zgniatającej bardziej niż ocean nad Rowem Mariańskim.
I nie będę się zachwycać żadną prozą, co woła na pomoc, Bargielską ani żadną inną, i nie będę jej dawać lajka na fejsie, bo będę słyszeć w niej tylko wołanie o pomoc. I pisanie nie może być w zastępstwie zajmowania się prawdziwym życiem, jakkolwiek by nie bolało.
Przemyślałam sobie. Albo latami przeżyłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz