Jak można się spodziewać, życie obfituje w niespodziewanki, i aż dziw, że człowiek się dziwi. Grzybek bowiem wstaje z kaszlem i słabością ogólną, a że jutro ma się odbyć peiwrsza wycieczka autokarowa przedszkola za miasto, potrzebna jest natychmiastowa kuracja. Gotuję więc rosół z okami wielkości piłeczki tenisowej, a Grzybek zostaje moim asystentem pakietu Open Office. Klei i wycina, wycina i klei (trwa budowa Wall-ego z surowców wtórnych), a ja ograniczam pobyty w drugim pokoju, by nie ulec pokusie sprzątania.
Przestaję siebie już pytać, czy zdążę przed końcem, za dwie godziny przecież z Mero mamy rysować dekoracje do spektaklu w szkole.
A teraz pora wstać i wyłączyć makaron - to te plusy posiadania biura blisko domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz