wtorek, 28 czerwca 2011

ziemia dojrzała, kipi sytością

Głównie hamak w towarzystwie dzieci, głównie lektura, ale także pomidorowa, schabowe, wieszanie prania na dworze.

Przejażdżka rowerami do podupadłego miasteczka nieopodal - 10 km, w połowie drogi - lody waniliowe.

I nadal nie mogę w pełni przyzwyczaić się do urlopu, przyglądam się, gdzie ukryto haczyki.Wiatr kołysze pełne kłosy, chabry i maki nadal gdzieniegdzie. A na wszystko spadła jednak jakaś nieruchomość - nieuchronność pełni lata? Zamiast się cieszyć chwilą, rozmyślam, jak ja znowu wytrzymam zimę i ten zupełny brak kolorów. I dlaczego subiektywny upływ czasu tak przyspiesza z wiekiem.W dzieciństwie się przecież wydawało, że czasu nam nic nie odbierze, że tyle go mamy w rękach.

2 komentarze:

  1. Ten czas... też to mam. Kiedyś wlókł się niemiłosiernie, dziś pędzi jak szalony.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawdopodobne jest też, że to my pędzimy.

    OdpowiedzUsuń