Do nowo otwartego sklepu sportowego przybywają dziś wraz z nami wszyscy wrocławianie z pólnocno-wschodniej części miasta. Aż trudno uwierzyć, że zostaliśmy europejską stolicą kultury a nie sportu właśnie. I oto Polacy tłumnie kupują bieżnie, namioty, plecaki i buty do trekkingu, walkingu i runningu, po cztery pary - na każdą porę roku jedną.
Spotykamy dawno nie spotykanych znajomych, Kuzyna wraz z rodziną (Kuzyn to ksywa, nie powinowactwo) i jednoczymy się w zastrzeżeniach do Ministerstwa Poświaty oraz promowaniu sportowego stylu życia. Skakanka wychodząc ze sklepu całuje rolki, siedemdziesiąt dziewięć dziewięćdziesiąt dziewięć, i wobec tych wyrazów radości czujemy się jak hojna para królewska z zadowolonymi poddanymi.
A teraz pora prasować rajtuzki, znaczy bluzki, na jutrzejsze uroczyste zakończenie. Wypadałoby wszak zdążyć na ósmą rano w ten ostatni dzień roku szkolnego.
Szkoda, że to nie u nas...
OdpowiedzUsuńNamiot chcę kupić i śpiwory...
Ale ten sklep jest przereklamowany!
OdpowiedzUsuń