środa, 1 czerwca 2011

przeddzień dziecka

Ponieważ dzisiejszy Dzień Dziecka, może na skutek presji dobrej zabawy za wszelką cenę (podobnie jak w Sylwestra i Walentynki) wyszedł nam tak sobie, powtarzamy go jutro jeszcze raz. Taki mam z dziećmi deal. Co oznacza, że znowu będę smażyć popcorn i kupować lody, ale może negocjowania i zazdroszczenia sobie nawzajem (a on miał więcej, a ona mi zabrała) będzie tym razem mniej.

I prezent właściwy może dotrze od pana handlowca, który pod wpływem wyrzutów sumienia mailem wytapetowanym emotikonami informuje mnie, że dziś wysłał. I mówię Skakance, że kurier jedzie z Gdańska, i wyobrażam sobie, jak na cepeenie pije kawę w tą wietrzną noc. Panu handlarzowi nie odpisuję, bo pod żadną z treści chodzących mi po głowie nie dałoby się wetknąć uśmiechniętej buźki.

Skakanka mówi, że dziś na religii pani katechetka powiedziała, że przebaczyć trzeba siedemdziesiąt siedem razy. Mimo że z matmy ostatnio u mnie kiepsko i ciągle mi się wydaje, że to już ten siedemdziesiąty ósmy raz i czara goryczy się przelała, wezmę i to pod uwagę.

2 komentarze:

  1. Tak, czasami dobrze się z datą rozminąć. Ja kupiłam prezent rano 31.05, po czym... zapomniałam go ze sklepu! Zorientowałam się późnym popołudniem. Zapakowałam Młodego i ruszyliśmy na akcję ratunkową. Jakimś cudem miałam paragon. Jakimś cudem to pudło tam jeszcze stało. Młody wniebowzięty, bo i prezent i akcyjka i jeszcze wszystko dzień przed. ;) Także miłego świętowania.

    OdpowiedzUsuń