- Poproszę watę.
- Jaką? - pani magister domaga się wyjaśnień. - Taką bawełnianą, czy taką bardziej chłonną?
- Żeby się nadawała do wypchania przytulanki zrobionej ze skarpetki - odpowiadam trzeźwo. - Więc zasadniczym kryterium wyboru będzie taniość.
Skakanka bowiem robi mysz zadaną do domu, a do szkoły spakowała wszystkie owdowiałe skarpety nie do pary, żeby zrobić jeszcze więcej. Co za ulga w szafach.
To w ogóle dzień pełen wynalazków. Powinnam najpierw wspomnieć samodzielne obcinanie grzywki. Potem wizytę Mero, która, również z samodzielnie obciętą grzywką, przyszła zademonstrować przy śniadaniu system antyspaleniowy lampionu roratniego. Bowiem potrzebnych będzie wkrótce kilkadziesiąt. Nie wiedziałam, że kobieta może posiadać scyzoryk marki McGyver, w którym brakuje jedynie pilniczka do paznokci i wodotrysku. I patrzę, jak Mero prezentuje: rozżarzonym drucikiem wypala dziury w plastiku, potem drucik gasi w kawie i oblizuje celem wysuszenia.
Bardzo jestem wdzięczna za system i racjonalną ocenę sytuacji przed kolejnym tłumnym spotkaniem rodzin. Ja tradycyjnie ginę w szczegółach.
W załączeniu stelaż nagrodzonego Noblem systemu. Do dalszej zabudowy, ma się rozumieć, podręcznik w pdf już wkrótce.
Model rzeczywiście antyspaleniowy. Ale...
OdpowiedzUsuńnie znam Mero i nie chciałbym jej urazić, ale
pierwsze skojarzenie po zobaczeniu owego modelu na zdjęciu to, że jest to lampion w wersji, hmm... nazwijmy to "z lekka dekadenckiej".
Moja piękniejsza połowa pyta się o witrażyki. Proponujemy, szkic odręczny markerem
Ależ znacie się. Bardzo mi się podoba określenie "dekadencki lampion":)
OdpowiedzUsuń