piątek, 30 grudnia 2011

zaginiona

Nie wiem, czy to z powodu informacji zamieszczonej tu poprzednio dowiedziano się, że u nas ferie świąteczne, ale dziś gromada dzieci zwiększa się w porywach do sześciu. Jestem zachwycona, czekam nawet, co wydarzy się jeszcze i kto jeszcze zadzwoni, że podrzuci nam dzieci, skoro u nas już tyle, i chochlą zupę dzielę na talerze.

Wieczorem gubię w trasie z Bratem Bliźniakiem połowę listwy od podwozia.* Wystają nieciekawie śruby. Nie sądziłam, że moje utylitarne podejście do auta (ma mieć cztery koła i jeździć) może zostać wystawione na próbę. Choć bardziej spodziewam się burzy z piorunami na widok Teścia. A ściśle rzecz biorąc, Teścia na widok szkody. Bo Teścia bardzo bolą szkody poniesione przez duże i małe AGD - gdyby sprzęty potrzebowały empatii, byłby doskonałym terapeutą, współczującym świadkiem rażących zaniedbań. Zresztą potrafi naprawić wszystko, z suszarką do włosów włącznie, z czego garsciami korzystamy.

Może zalepię szkodę plastrem, choć spodziewam się, że w takich formatach nie sprzedają.

*boski Andy mówi, że zgubiłam już wczoraj.

2 komentarze:

  1. Amerykanie już opatentowali - właśnie sobie zreperowałam dziurę w tapicerce auta
    polecam

    http://propercourse.blogspot.com/2010/05/i-believe-in-duct-tape.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, Mero! Podziwiam w Tobie tę żyłkę MacGyvera;) Ale w tym wypadku nie pomoże, szkoda zbyt wielka. Konieczna raczej wizyta na szrocie w poszukiwaniu zastępnika zaginionej.

    OdpowiedzUsuń