czwartek, 1 grudnia 2011

dwie prędkości

No więc gdy ja wczoraj siedzę obok sterty albumów, w tym tego o van Goghu, zakupionego w towarzystwie Yoli w tej małej uliczce obok Musee d'Orsay, i nadzoruję prostowanie się pod nimi siatki prostopadłościanu wyciętej z bardzo zrolowanego bristolu, Skakanka się zajmuje.

Wiem, bo co chwila wpada pokazać, czym. Oczywiście nie ma czasu sprzątać. Może z czasem dojdziemy z boskim Andym do jakiegoś consensusu, bo póki co, ja wolę, jak ona nie ma czasu na sprzątanie z powodu czytania lub innych prac własnych, a boski Andy uważa, że wstawanie rano i znajdowanie skarpetek na stole źle rokuje na czasy nastoletnie, które nadejdą niebawem. Ale to na marginesie zupełnie.

Więc siatka prostopadłościanu na lampion nadal się zwija. Ze świeczkami wypadło blado: najpierw, gdy O.Łukasz, niosąc sklejany własnoręcznie lampion z witrażami, które przyćmiłyby blask katedry w Reims, powiedział do Grzybka: o jaka ładna świeczka, a my wiedzieliśmy, że to tealight porwany z domu w ostatniej chwili. A potem znowu, gdy w kluczowym momencie po epiklezie, szklany świecznik wytoczył się z łoskotem spod ławki.

A Skakanka woła, mamo chodź. I pokazuje, czym się zajmowała. Zobaczcie sami. Od dłuższego czasu już widzę, że dzieci są jakieś trzy kroki przed moimi o nich wyobrażeniami.


3 komentarze:

  1. Zdolna dziewczyna, tylko ten Józef jakiś czarny charakter ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. no no no
    nie podejrzewałam takich talentów !!!

    a ja komentarz zamieszczam szybciutko póki mi blueconnecta wystarcza :)

    no i dzięki ;)

    OdpowiedzUsuń