Przypomina się na urlopie. Jak na przykład wiatr, że mało głowy nie urwie, więc w kurtkach. Ale słońce. Dużo piasku. W różnych częściach tej samej plaży zbieramy muszelki.
I nagle wydaje się, że człowiek zatrzymał się w czasoprzestrzeni. Nie wie, czy jest dzieckiem, które zamieniało się w poszukiwacza, czy dorosłym i rodzicem, a może wszystkim na raz, ale w tym momencie, tu i teraz, jest cały w zbieraniu - jak gdyby wszystkie kłopoty świata uprościły się do zwykłej ciekawości, gdzie jeszcze pokaże się karbowany brzeg.
Grzybek cały turla się po piasku, on pierwszy pojął, co to znaczy całym sobą czuć jedyność chwili. Skakanka z Dziadkiem zbierają różne muszelki. Ja zbieram tylko najmniejsze, z najwspanialszymi okazami o wielkości 3 milimetrów. Bo dają się potem naklejać. Ale myślę pragmatycznie przecież tylko przez kilka sekund. Właściwie w tej chwili jedynie zbieram, dla samej przyjemności zbierania.
Zbieram okruchy w piasku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz