Boski Andy, jakby nieco zdrowszy, opowiada o pełnym sukcesie na polu użytkowania pralki wirnikowej. Mimo że razem nam do twarzy (z Mężem, nie pralką), zastanawiam się nad przedłużeniem swojego pobytu o tydzień lub dwa, by dać pełne pole do popisu również w dziedzinie zakupów czy gotowania (choć w tym drugim pogotowie ratunkowe na rzecz przetrwania gatunku uruchamia Teściowa i groźba śmierci głodowej zostaje zażegnana).
Andy zaznacza, iż od teraz pranie stanie się jego domeną. Sama nie wiem, na wszelki wypadek to zapisuję, do tej pory bowiem trzeba było rodzinie malować strzałki wskazujące drogę do koszy z odzieżą brudną, a i tu GPS codziennie się psuł.
Właśnie puka z wagonu obok Dziadek i zgłasza, iż jego wnuczka Skakanka bardzo pragnie wynieść mi śmieci do kubła za ogrodzeniem.
Jak tak dalej pójdzie, będzie można zwolnić służbę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz