niedziela, 23 stycznia 2011

thrilla in manila

Zbliżają się dwa najtrudniejsze tygodnie bieżącego roku, i to szkolnego. Mniemam tak zwłaszcza po dzisiejszym powtórzeniu do testu z dokumentów unijnych, na którym nie nadążałam kompletnie.

Ale nie chodzi przecież o jakieś wkuwanie na miarę lat studenckich. To będzie walka Dawida z Goliatem, Thrilla in Manila*, starcie prymusa z człowiekiem dojrzałym, którego we mnie nie wiem jeszcze ile. Bo cały wic polega na tym, żeby nie uwierzyć w to, że muszę nauczyć się wszystkiego, jak sądzi prymus. Człowiek dojrzały rozmyśla nad zleconymi tłumaczeniami i dostępnością materiałów. Pracuje, wozi dzieci na zajęcia dodatkowe, ogląda w albumie gigantyczne kałamarnice oraz rehabilituje syna. I nie wierzy w to, że - jak zapewnia prowadzący zajęcia - wynik testu go podsumuje. Więc człowiek dojrzały to taki trochę anarchista.

Całe szczęście, że dziś pojechaliśmy za miasto - by zapomnieć o tych drobnostkach - na wieczór kolęd. To prawdziwa radość, śpiewać przy aromacie kawy i przy choince, z której nie opadła jeszcze ostatnia igiełka. Nic dziwnego, że prymus schował się pod kanapę.

Pewnie jeszcze wylezie, jak mały głód.
*Filipiny, Manila 1975, walka o Mistrzostwo Świata w boksie wagi ciężkiej pomiędzy Muhamadem Ali i Joe Frazierem.

3 komentarze:

  1. Kurcze, to ja się nie załapię do klubu prymusów, bo jestem na etapie "zdać" a potem się zobaczy, czy warto zapamiętać ;-). A do tego kompletnie nie znam się na boksie.

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Arczi - trzymajmy się dzielnie.
    @ Stone - Na tego typu studiach zawsze w końcu jakoś zdajesz, natomiast sugerują Ci, że musisz obronić jeszcze honor.

    OdpowiedzUsuń