środa, 5 stycznia 2011

zamiast postanowień

Sęk w tym, że z dnia ostatnio nic nie zostaje - żadnej powierzchni użytkowej do zapełnienia pisaniem. W tym zajęciu się fakturowaniem, idiomami, dokumentami unijnymi i pismami, na które wygarniam momenty pozostałe po obowiązkach szkolno-przedszkolno-rehabilitacyjnych, czasami miewam jednakże stop klatki. W tychże, mieszkam w starej rezydencji w hrabstwie Kent, boski Andy handluje bawełną z Indii, Grzybek jeździ na kucyku, a Skakanka ćwiczy na pianoli. A ja jestem tu i teraz i rozdaję uśmiechy - również służącym i kucharkom, które co dzień zaskakują nas nowym drugim daniem albo przynajmniej śniadaniem z kolejnej europejskiej stolicy.

W przerwie od cieszenia się życiem rodzinnym i domowym, odchodzę do swojego biurka, wielkiego jak stół w pracowni żydowskich krawców, i gęsim piórem kreślę linijki, skubiąc co raz utrefiony loczek, co zawisł nad czołem. Czasami kartki zgniatam i wyrzucam, ale to nic, przecież mam dużo czasu, by czekać na natchnienie. Nie goni mnie żaden Zus ani Us, a składką emerytalną jest letnia posiadłość w Bath. I bohaterowie za oknem chodzą, po parku czy wrzosowisku, a ja ich na te arkusze papieru zapraszam z taką samą lekkością, z jaką Grzybek dosiada swojego kuca, Skakanka gra na pianoli, a boski Andy składa podpis pod kontraktem na bawełnę.

Czy mówiłam, że trudno mi się pogodzić z noworoczną rzeczywistością?

4 komentarze:

  1. Eeee, tylko drugie danie? Leniwe macie w tym Kencie kucharki! A chociaż bona jest Hinduską Mayą? Znaczy, czy ayah jest Maya?
    Bo u mnie w Barcelonie.....

    OdpowiedzUsuń
  2. @ STone
    konserwatyzm, również w kuchni jest fundamentem owego stylu życia, nie można wszystkiego na obiad podawać zaskakujacego, zupa jest zawsze ta sama. i porridge na śniadanie.
    A za oknem siąpi deszczyk, dobry na cerę ponoć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja rozumiem, sos miętowy, fish&chips czy cos tam, ale miec kucharkę i jesc tylko dwa dania???

    OdpowiedzUsuń
  4. Ograniczenia w żywieniu sprzyjałyby cerze, podobnie jak deszczyk. Na wakacje moglibyśmy zajechać do Barcelony na sos miętowy;)

    Ale tak, celna uwaga, w drugim życiu - konserwatyzm i święty spokój, żadnych zupełnie wyskoków i ekscytacji.

    OdpowiedzUsuń