A dziś znowu jestesmy w filharmonii, a przecież to rozrywka pamiętana ze szkoły średniej.
I wydawało mi się, że życie jest ruchem do przodu i ku wyżynom, a dorastanie - oddalaniem się od dzieciństwa, przechodzeniem od zabawy do powagi, od błahostek do wyczynów, i ciągle ku nowemu. A tyle radości sprawiają powroty; jak gdyby człowiek wszystkie swoje pasje odkrył w wieku lat nastu, a potem je pogrzebał i zapomniał, by znaleźć przez przypadek, jak wetknięty dawno temu między książki miesięczny bilet mpk.
Jak zwykle z boskim Andym ostatnią prostą na koncert pokonujemy biegiem, to także się nie zmieniło od pierwszej wspólnej wyprawy z dziesięć lat temu, gdy w garniturze i na obcasach spychaliśmy poloneza głównej arterii na pobocze - w okolicach trzeciego dzwonka.
A potem już siedzimy i myślę: co za wynalazek, muzyka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz