niedziela, 2 stycznia 2011

coraz bardziej retro

Nie wiem, na ile czynnik ryzyka stanowiło, że impreza sylwestrowa w stylu retro. W sumie przecież boki można było zrywać. Razem skleciliśmy półwiecze trendów w modzie, od "Cudownych lat", przez don't worry be hippie, aż do Majki Jeżowskiej, i miło było patrzeć, jak wszyscy stanęli na wysokości zadania. Bowiem wygłupianie się nie jest w pewnym wieku aż tak oczywiste, i zdarza się ludziom z naszego rocznika, że łatwiej skupić się na śledziu w śmietanie i wodzie ognistej.


Więc nie wiem, na ile retro sprzęgło się z podeszłą sytuacją wejścia w kolejny rok, ale na skutek nadmiernej aktywności ruchowej wracam w stanie kontuzji. Ani się schylić, ani kichnąć; ni siedzieć, ni leżeć. Ni oddać się sprzątaniu, by wejść w ten nowy rok w stanie względnego zorganizowania. Nic, tylko stary (nie)porządek i żmudna nauka tolerancji dla tegoż.


Powinnam jednak być rada, że nie stały się rzeczy dużo gorsze. Ani mi, ani Opalonej nie odpadły rzęsy, klejone w pocie czoła przed łazienkowym lustrem, gdzie z powodzeniem zmieściłyśmy się we cztery. A przecież widziałam oczami duszy, jak zostają na podeszwie tancerzy i szukaj wiatru w polu - rzęs na obuwiu. A na parkiecie aż trzech Jacksonów, z boskim moim Andy'm włącznie, odprawia moonwalk i gdy płaczę ze śmiechu, zastanawiając się, czy rzęsy spłynęły ze łzami, ktoś proponuje sole trzeźwiące.

Poza tym - bajkowo w domu w górach, gdzie zaprosili nas gospodarze podzielić się ciepłem kominka. I jelenie tam zachodzą, tłuc rogami o słupy palisadę tarasu. I śniegu tyle, że zaczynam go lubić. Za oknem wiatr zrywa co może, a tu bigos z musem jabłkowym i grzybami. I w małym kościółku na środku pola życzą nam czasu dla ludzi koniecznych i ciszy.

1 komentarz:

  1. Widziałam zdjęcia!!!!Wszyscy byliście mamma miaaaa! Boscy!!! Zzieleniałam nieco z zazdrości.

    OdpowiedzUsuń