czwartek, 13 września 2012

ballroom dances

Mero przynosi guckkasten w dużym kartonie. Bo miało przyjechać do mnie z Boskim do Ustki. Potem z Piotrem do Trzęsacza. Potem miało zostać wysłane do Wisełki.

Planowana podróż guckkasten nad morze jednak nie doszła do skutku, i to bardzo dobrze, bo na taką niespodziankę warto było poczekać i cieszyć się każdym dniem czekania. Więc wczoraj w czasie naszej przerwy na lunch karton zostaje odpakowany i pośród równych ścinków z niszczarki znajduję torebkę.



Z torebki wyłania się prostokątny kształt otulony opatrunkiem z białych serwetek.

I potem w końcu samo urodzinowe guckkasten. Własnej roboty. Słyszeliście coś na temat przyjaźni? Ja się uczę każdego dnia.


1 komentarz: