sobota, 29 września 2012

(ż)ona

Boski jakby zdrowszy. Skakanka chorsza.

Ja właśnie z warsztatu, na którym razem z Dosią. Po nim już wszystko będzie działać. Priorytety, piony i poziomy, ogarnięcie ogólne i kalendarz na osiem lat do przodu, time management i zarządzanie sobą w czasie, wyznaczanie celów i dokręcanie do nich emocji. A także uwolnienie wewnętrznej poezji, mądrości, i odpowiedzialności za samą siebie.

Gdy rozmyślam nad tym, jak będę wspaniała co najmniej od jutra, ogarnia mnie wzruszenie i nastrój wielce podniosły.

Potem ląduję w okolicach parteru. Niech mi zostanie chociaż tyle, że dużo ode mnie zależy i że na każdą kobiecą bolączkę można ruszyć głową.  Że w ogóle bardzo dużo można. Da się. To zawsze lepiej niż czekać na trąbę powietrzną, co wszystko poukłada. Bez nas.

Warto było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz