Mero, Anna.M.anna i Arturo zapytują, co u mnie i gdzie się podziałam.
Otóż przeżywam pewne trudności adaptacyjne. Nasze mieszkanko z wielkiej płyty stało się o wiele bardziej prowizoryczne niż wszystkie miejsca, które zajmowaliśmy w czasie wakacji jako nomadzi.
Stół dopiero w połowie wykopany spod stert. Do rozpakowania już tylko jedna torba. Ale mnie się ciągle zdaje, że powinniśmy rodzinnie zmierzać w odwrotnym kierunku: zbierać z podłóg, półek i kątów, i pakować. I szukać ziemi naszej obiecanej.
Poza tym widziano mnie na balkonie, jak werniksowałam drewno, pochylona między rowerami i wysypaną przez wiatr ziemią z doniczek. Zapomniałam już, ile po drodze odprysków lakierobejcy i innych komplikacji przy tej robocie. Ciało ogłasza strajk włoski, nie chce walczyć z przeziębieniem.
Ale jestem.
Bądź.
OdpowiedzUsuńkobieto do boju, jutro wyruszamy !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowo pamięci i przypomnienia. :)
OdpowiedzUsuń