piątek, 21 września 2012

podróż do domu

Czytelnik robi sobie przerwę na lunch i ja też. Dobra kawa? U mnie bawarka, słodka, w smaku przypomina dzieciństwo, United Kingdom i Indie - miejsca, co z różnych powodów kojarzą się ciepło.

Znowu trzeba nam życie do toreb. Gdybyśmy posiadali jakiś zmysł czasowej dyscypliny, za dwie godziny musielibyśmy być już w aucie. Ale dwa miesiące doświadczeń uczą, że potrzebujemy właściwie tylko kapcie. Coś do spania. Obiecane dobre wino dla gospodarzy miejsca, gdzie nocleg. List, do którego pakuję wszystkich, których muszę zawieźć do Domu. Leży na biurku z otwartą jeszcze ciągle listą imion, i martwię się, żeby mi się nikt nie zawieruszył. I Ty, Czytelniku, jesteś na tej liście ważnych spraw, na liście specjalnej troski. Okruszyna bowiem widzi świat jako siatkę bliskich sobie ludzi. Ona się ciągle jeszcze nie zdystansowała, głupia taka; zasady dystyngowanej rezerwy są jej zupełnie obce.

Ale tyle pisania. Lunch dobry był? Bo przecież jednak jakoś trzeba zdążyć. W poprzek własnemu nieogarnięciu.

PS. Będę tęsknić, ale w tym liście - to jakby wszyscy ze mną tam byli. Przywiozę zdjęcie.

2 komentarze:

  1. jakiś tamtejszy spokój bije już z tej notki gdy ja dziś w kłusie slalomem przez płotki zwolniłam tylko na zakręcie na chwilę

    przywieź trochę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. my jednak zostajemy, pewnie to błąd
    a tak mi Tych Oczu brakuje, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo...
    uściśnij P.X.
    zapewnij, że my tam zawsze, razem

    i że czekamy - tutaj

    OdpowiedzUsuń