Bardziej człowiek czuje się rodzicem, gdy budzi się w środku nocy w odzieży wierzchniej, bowiem przy dzieciach padł. I nadrabia potem zaległości, i kładzie się, i przesypia budzik, i żałuje, że wkładał pidżamę, bo byłby gotowy lecieć zaprowadzać, jak stoi, do szkoły, a potem przedszkola.
Ale zdanżam jakoś, w stanie wielce niedbałem. I tylko potem gubię się po raz enty w szatni, odwieszając Skakance kurtkę. Bo jak coś ma więcej niż dwa wejścia i dwa zakręty, nie ma szans, bym wiedziała, gdzie ewakuacja. Wyprowadza mnie dobrotliwie pani Danusia Szatniarka, której na koniec roku znów przyniosę bombonierkę.
I myślę, co ze mną będzie na starość, jeśli już teraz takie zagubienie? Rodzina będzie wieszać ogłoszenia, wyszła z domu z kubłem na śmieci i nie wróciła. Więc jeśli za te kilka lat zobaczycie starowinkę, co szuka swojej klatki schodowej, podprowadźcie. Ona w głowie będzie układać zdania, więc nie od razu Wam wytłumaczy, gdzie mieszka. I zamiast numeru będzie pamiętać kolor i że obok modrzew gubi igły na jesień.
Uśmiechnie się w podziękowaniu, najcieplej, jak potrafi. Trochę wygłodniała, po trzech dniach szukania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz