czwartek, 20 września 2012

midday crisis

W końcu jakoś odzyskuję przytomność po przygodach z tłumaczeniem chłopca z plakatu. I już dziś miało być 200 procent normy. Jak to się nazywa? Nierealistyczne założenia?

Więc projekt strony - z powodu drobnego kłopotu natury prawnej - w zawieszeniu, mimo obszernej korespondencji z połową świata na temat. Obiad rozgrzebany w połowie pachnie z kuchni. Skakanka kaszle z pokoju obok w ramach kuracji "jak wyleczyć dziecko w pół dnia", mokre pranie z miski - sprawdzałam przed chwilą - nie powiesiło się na suszarce, choć dla odmiany by mogło. Nawet herbata nie robi się sama, choć to tylko jeden skok do gorącej wody.

I pewnie jedynie Mero, i może jeszcze biegły rewident George, potrafią rzeczy podzielić na pilne, ważne, ważne i niepilne, jak uczą w korporacjach. I że jak się czegoś nie da, nie próbować głową muru.

Ale przypominam sobie wyniki badań wydajności korporacyjnej. Na osiem godzin pracy przypadają tylko dwie godziny efektywnego działania. Geniusze też potrzebowali jedyne krótkiej chwili olśnienia. Choć pesymiści mówią, że na 1% ich geniuszu przypadało aż 99% krwi, potu i łez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz