Mero dziś wylatuje do Londynu na conference for doctors. Ale wcześniej efektownie nadlatuje helikopterem i opuszcza się w rozpadlinę skalną z zestawem pierwszej pomocy.
Najpierw Morsem to: Zabieram Cię na kawę. Cafe Pestka 10:30, ul. ... .
Co mam zrobić? Melduję się.
Cafe Pestka to nie tam byle cafe. Kawa w wersji bio parzona na dziesięć sposobów. Pani odmawia mi mleka do gwatemalskiej kawy z syfonu - czyli urządzenia o wyglądzie lampy Alladyna (nie mogę dolać mleka, bo nie poczuje pani głębi smaku). Jakiś gentleman lituje się nade mną i bierze moje zamówienie. Pani załamując nade mną ręce wybiera dla mnie capuccino z ekspresu ciśnieniowego, który ma wygląd i rozmiary bentleya, i podobno niewiele mniej kosztował.
Czucie smaku aż tak mnie nie ekscytuje, rozmawiamy za to z widokiem na ulicę. Ważne jest dla mnie, że tak sobie siedzimy, mimo że nie wymyślamy żadnego poradnika pozytywnego myślenia. Między jej odprawą on-line a moim tankowaniem z zamiarem sprawienia Boskiemu niespodzianki przy pomocy wygrania pełnego baku przez najbliższe 50 lat w loterii jednego z dystrybutorów benzyny.
Na skrzyżowaniu, gdy dzieci wiozę do domu, kierowca obok opuszcza szybę i pyta, czy ma pani jeszcze jedną gumę do żucia? Bo żuję.
Ano nie mam.
jak dobrze mieć niezawodną ekipę ratowniczą:))
OdpowiedzUsuńoraz nie dałaś się zatopić w przepastnej głębi smaku? nie kusiło Cię?;-)
Ani trochę.
UsuńAle ten aromat aż tu dodoleciał. Gdzie wokół szpitalne kanapki z pasztetem ;) szczęściarze z was ;)
OdpowiedzUsuńA jednak Ty masz fajniej. :)
Usuń