sobota, 9 stycznia 2010

boski andy prosi, by napisać, że właśnie przyniósł mi herbatę,

aby, jak mówi, dobić George'a, który to czyta, a który z pewnością dzisiaj tego dla Georgianny nie zrobił. Prośbie nie mogę odmówić, ale nie ponoszę odpowiedzialności za skutki tego komunikatu i w razie wejścia na drogę sądową o zniesławienie, nie będę stroną.
Dodam, ze Andy po działaniach remontowych, ma prawo czuć się zmęczony, gdyz majster, któremu pomagał, nie dość ze jest dyplomowanym wielkorkotnie inżynierem, to jeszcze blisko spokrewniony. Gdy wieczorem wracam z dziećmi na wieść, ze wszystko gotowe, naturalnie nie posiadam się z radości. Wsypuję sól do zmywarki i gdy boski Andy czyta instrukcję, wybieram właściwą sobie acz ryzykowną ściezkę empiryczną. Znaczy włączam play. Po usunięciu nastepnie drobnych usterek, zmywarka zaczyna pracować pełną parą i wtedy zaczynamy się zastanawiać, czy nie wstawiono jej omyłkowo silnika ursusa. Łomot, chrzęst i hałas zupełnie jak przy działaniach rozruchowych motocykla marki romet. Kto to wytrzyma na dłuzszą metę, pytam retorycznie, a boski Andy mnie pociesza, ze włączać zmywanie będziemy tylko przed wyjazdem na urlop, czyli jak nas nie będzie w domu.
Nie darmo mówi się, ze spełnienie marzeń bywa głęboko rozczarowujące.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz