Wirówka sapie ostatnie swoje piruety i zaraz pora wieszać pranie na dobranoc. Dobrze, ze Grzybkowi przydarzyła się w przedszkolu toaletowa wpadka i w końcu konieczność załadowania pralki stała się paląca. Z drugiej strony, moze pobiłabym rekord życiowy w zakresie długości czasu nieprania. Jak dotąd pięć dni zawsze wyznacza moment, w którym z powodu stosiku nie da się otworzyć drzwi od łazienki, i nie da się nic tu przedłuzyć.
Cieszę się z tego prania takze dlatego, ze przywraca mi nadwątlone poczucie kobiecości. Kobiecość, kojarzona potocznie z gatunkiem kury domowej, cura domestica, przez ostatnie dni przytrafia mi się jak na lekarstwo, i gdy takam bardzo biznes od jednego zadania do drugiego, od funkcji prezesa, przez pracownika, po sprzątaczkę home office - to sprawdzam w lustrze, czy aby nie wyrosły mi wąsy. Bo w głowie mi się praca cały czas przewraca, a przesądy ludowe mówią, ze to domena męska.
Nowocześnieję?
Pozdrawiam Okruszyno Noworocznie. "Kura Medica" -- choć obecnie też jakby "domestica" ale głównie ze względów naukowych.
OdpowiedzUsuńKokoszko, dzięki za pozdrowienia i owocnej pracy naukowej:) A jak tam Wasze zdjęcia z wakacji?;)
OdpowiedzUsuńZdjęcia z wakacji nie doczekały się jeszcze realizacji, bo to nie są zdjęcia tylko filmy;) takie prawdziwe, pełnometrażowe, z szumem fal...w tle i górą Atos w tle również.. mam nadzieje, że do kolejnego lata, a może nawet do wiosny, Kokosowi, uda się je zrealizować w takim formacie, by pokazać je światu...i jeszcze jedno na wiosnę, jak Pan Bog da to będę specjalistą wysokiej klasy i może będę miała trochę więcej czasu??? Kto wie?? Na spotkania towarzyskie...Pozdrawiam serdecznie z zasypanej muchomorskiej wsi spokojnej...Kura domestica et medica
OdpowiedzUsuń