poniedziałek, 25 stycznia 2010

na rozstaju

Opalona w systemie job referral kreśli mi takie referencje, ze gdybym byla jej szefem, zatrudniłabym siebie i bez interview. Co wprawia mnie w swego rodzaju przygnębienie, gdyz w systemie pracy etatowej jakoś się nie widzę i wcale nie dlatego, ze wolność kocham i rozumiem. Myślę o Grzybku i Skakance, które przez dwie trzecie miesiąca chorują i zastanawiam się, kto mnie przy nich zastąpi. Bowiem do tej pory, wydaje się, dom nie zawalał się dzięki mojej nieustającej dyspozycyjności, nawet gdy trzeba było tłumaczyć, że jak Mama Świnka ze znanej bajki muszę zasiąść do biurka. Ale bylam, do wycierania smarków, parzenia herbaty, podawania drugiego śniadania. Jak locha, jak samica alfa, jak kwoka, która pod piórami zbiera pisklaki. A tu nagle z torebką od ósmej do pracy, z manikiurem i drugim sniadaniem, na swoje krzesełko w korporacji. A gdzie miejsce na stwarzanie nowej jakości pod własnym szyldem, gdzie działalność jakze gospodarcza, gotowanie obiadów i pranie.
Więc jestem rozdarta jak trzydziestoletnia poszewka kopertowa i kamień na sercu noszę taki, ze az mnie ku ziemi pochyla. Oby z pierwszym dniem wiosny przedszkolaki nie pomyliły mnie z marzanną.

3 komentarze:

  1. Kochana, nie boj żaby. Korpo jest jak TV - jesteśmy na nią w ten czy inny sposób skazani i posiada nikłe zalety. Przelew regularny na przykład. Ale da się żyć. I z życiem pogodzić. A jak nie... zawsze można "au revoir" rzucić od niechcenia i z wyprasowanej koszuli wyskoczyć w dresy. Praca rzecz nabyta. Wiem, że posiadaczce takowej łatwo się pisze, ale it's gonna be alright, pardon my inglisz.
    A. McB.

    OdpowiedzUsuń
  2. Alu McB, dzięki za it's gonna be alright, zaraz sobie myślę, no woman, no cry.

    OdpowiedzUsuń
  3. Go ahead!!
    Ala (skoro mnie tu tak zdekonspirowałaś)

    OdpowiedzUsuń