wtorek, 19 stycznia 2010

panta rei

Zakańczam wypisywanie ocen opisowych. Zastanwiam się, czy nie wyszły mi aby portrety psychologiczne uczniów, czy nie za dużo chwytów motywujących do postępów, gdy w rzeczywistości niekoniecznie są wielkie.
Gdy ja tak opisuję piórkiem po ekranie, za oknem spełnia się zły sen o odwilży, który towarzyszył mi od pierwszego płatka śniegu. Wszystko płynie, czekam aż miasto zmieni się w małą Wenecję i zamiast autem, pojadę tramwajem wodnym z gondolarzem w słomkowym kapeluszu. Na pociechę zachodzi paląca potrzeba zakupu, i to nie byle jakiego, hard i softłeru, okazuje się bowiem, że dzialalności gospodarczej nie wolno prowadzić na pozyczonym laptopie. Gdybym tylko coś rozumiała z żargonu intel duo i ram, zakup byłby mozliwy szybciej i bez mąk wyboru. Jak gdyby twórcy sklepów on line z komputerami nie mogli ich charakteryzować przyjaźniej i opisowo- powiedzmy, jak ja moich nastoletnich uczniów. Laptop świetnie nadaje się na asystenta w home i office, współpracuje z kuchenkągazową, gotuje zupy oraz samodzielnie wystawia faktury. Przy tym jest szarmancki i potrafi kupić perfumy na allegro.
Nic z tych rzeczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz