czwartek, 11 lutego 2010
szybcy i wściekli
Poniewaz tą trasę, łączącą Północ z Południem pokonuję przez miasto często, noga sama wyczuwa stosowne momenty, gdy nie nalezy zbyt mocno wciskać pedału gazu i wcale nie muszę wzrokiem szukać fotoradarów. Pomiędzy zaś radarami jest strefa formuły pierwszej, gdzie kierowcy odreagowują wymuszone wczesniej ograniczenie, i ja czasami tez ulegam pokusie, zwłaszcza gdy na ogonie siedzi mi jakiś męski szowinista. Więc i wczoraj po zmierzchu z całą pewnością w lusterku widziałam światła męskiego szowinisty, który mnie, blondynce w czerwonym aucie z wgniecionym bagaznikiem, chciał udowodnić, ze nie mam szans w męskim gronie. Więc dawałam radę jak długo mogłam, ale gdy prędkościomierz pokazał 63, a gościu za mną nie dawał za wygraną, odpadłam z wyścigu po brukowanej arterii. Szowinista podjął manewr wyprzedzania i wówczas zobaczyłam, iż jechał radiowozem. Oczyma wyobraźni zlustrowałam wszystkie nalepki z tylnej szyby i bagaznika, w tym zielony listek, rybkę, dziecko w bagazniku, znaczy w foteliku i parę innych. Tej o niepoczytalnosci umysłowej niestety brakowało, ale szowinista w radiowozie widać miał wazniejsze sprawy na głowie i pospieszył dalej. Więc, mówiąc językiem tłustego czwartku, upiekło mi się.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No kochana, 13 km/h powyżej przepisów!!! Szowinista przeliczył, kobieta w stukniętym aucie -nie opłacało się :-D
OdpowiedzUsuńA. McB.
Tak, nie był to rekord szybkości:))))
OdpowiedzUsuń