Gdy na polu osobistym i zawodowym brak sukcesów, na temat których można by złożyć nieskromne jakieś sprawozdanie, w sukurs nadal przychodzi muzyka. Nie wiem, nie wiem jak żiri wybierze finalistę, bo zdaje się, że już w drugim etapie jest trzydziestu najlepszych pianistów. Więc przy całej swojej życiowej niezaradności, przepadam w balladach i polonezach, a trochę, choć mniej, w mazurkach. Niektórzy jeszcze dodają preludia, co niezwykle cenię, i podziwiam godzinne recitale. Dziwię się nawet, że po tych występach nie zabierają artystów sanitariusze na noszach i przypominam sobie pewnego uczestnika z Wielkiej Brytanii, w roku 1990, jak zemdlał podczas występu. Nigdy nie poznałam ciągu dalszego tej historii i mam nadzieję, że nie uczy dzisiaj muzyki w szkole podstawowej.
Mam nadzieję, że stary telefon i jedna słuchawka mono dotrwają do końca konkursu. Używając chusty Wielickiego w celach maskowania udało mi się wysłuchać nawet wczorajszych przesłuchań w czasie zajęć w studium dla tłumaczy. Moja muzyka, mój schron przeciwpancerny, nie umiem powiedzieć, jak udało się ją wynaleźć i mam nadzieję w Niebie na miejsce na na pewno nie w pierwszej strefie, choćby i w ostatniej, ale w tej sali koncertowej, gdzie grają Szopena. I może jeszcze blisko wejścia do suity no. 1 na wiolonczelę Bacha.
Dla Czytelników zwłaszcza do uprzedzonych kompozytora, a może zmęczonych wieszczeniem i pompą, którą mu naród polski zgotował, w prezencie anadante spianato. A o Marcie, co je gra, innym razem.
A to alibi to niby do mnie?
OdpowiedzUsuńMartha to osobny geniusz. Od Czajkowskiego i Mussorgskiego też :-)
Nie mogę tego słuchać. Próbowałam i mi nie wchodzi. Szopen to taki neurotyk.
OdpowiedzUsuńwieczorny
Uff. Wieczorny, poczułam się jak atom w próżni spotykający inny atom :-), z całym szacunkiem dla Marthy A. oraz Okruszynowej pasji:-). W sumie większość twórców to neurotycy lub inni pokręceńcy, don't U think so?
OdpowiedzUsuń... czy bloger też twórca?
Niektórzy nawet nie chcieli leczyć choroby dwubiegunowej, słyszałam, żeby nie stracić formy twórczej.
OdpowiedzUsuńAle posłuchajcie dziewczyny Lutosławskiego, jeśli chcecie ilustracji neurotyka. Chopin jest przy nim jak Bach przy Chopinie:)
Z całym szacunkiem: zdrowi na umyśle nie pisują blogów, zrównoważeni zaś - zostają co najwyżej krytykami.
Z całą skromnością :-)
OdpowiedzUsuńKlin klinem , blog może być forma terapii, jak muzyka :-)
Efekty to inna inszość...
Blogowanie ma w sobie coś z posiadania sąsiadów, z którymi się jeszcze rozmawia albo spotyka. Nie wiem, czy to twórczość, czy życie towarzyskie od przypadku do przypadku.
OdpowiedzUsuńwieczorny
To tak jak w tygodniku piszą o książce Llosy, że bohaterowie rozprawiają o literaturze, w widać ich tylko przy głośniku radiowym i nadawanych tam Jezioranach. Niby tworzymy, zdegradowani do małego "t", jak na blogerów przystało, a przecież szukamy towarzystwa.
OdpowiedzUsuń