Za godzinę boski Andy wyruszy w nieznanym kierunku integrować się z kadrą menedżerską korporacji. Miejsce wyjazdu jest objęte ścisłą tajemnicą, aczkolwiek powinno dać do myślenia, że w ankiecie przedwyjazdowej pytano, czy potencjalny uczestnik boi się pająków i wysokości, oraz czy lubi być masowany. Lista rzeczy do spakowania przeczy idei survivalu, gdyż przydać się mogą klapki na basen oraz rakieta tenisowa, której skądinąd nie mamy, więc boski Andy bierze ze sobą paletki do pingponga - sportu spopularyzowanego w czasach przyjaźni polsko-chińskiej.
Gdy boski Andy próbuję nogą wcisnąć do torby ładowarkę na telefon, przychodzę mu z pomocą i układam rzeczy w torbie tak, jak na perfekcyjnego melancholika przystało. Oczywiście naturalne moje odruchy mają wektory przeciwne; kiedyś El Macho DJ, kolega, nakreślił zgrabny scenariusz filmu Altmana z moim udziałem, jak to wtargnąwszy do tej korporacyjnej hali z mróweczkami w postaci pracowników, przy pomocy parasolki z gracją niszczę poszczególne stanowiska. Choć dziś myślę, że zamiast białej parasolki z falbankami, potrzebny byłby raczej łom.
Więcej i tak nie przeczytacie, według danych statystycznych nt.skupienia uwagi u homo internetus, więc tu stawiam kropkę.
dysonans w scenariuszu: parasolka winna być w groszki, a na szyi apaszka. widzę cię w tej scenie ubraną a la parisienne (yyy nie pamietam czy tak się to pisze, oststnio obcuje z francuskim spiewanym)
OdpowiedzUsuńAndy'emu współczuję, ja mam to za sobą na 11 miesięcy :-)
Cherry McBeal
Zaraz, ale co z butami? Bo się nie skupiłam, statystycznie...
OdpowiedzUsuńButy dla dziecka zamówione na zimę przyszły z Nowego Sącza, pocztą polską;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, biała parasolka a la chanel to byłaby nuda, bunt wobec absurdu należy wyrażać na wesoło tak bardziej.