Niebieskie pulsujące światło w całym pokoju budzi mnie w pośród egipskich ciemności października (przepraszam Czytelników za barokową frazę). Nie, wbrew wczoraj sygnalizowanym symptomom choroby, na jaką cierpiał Robinson Cruzoe póki nie spotkał Piętaszka, to nie halucynacje. Ani nie były to objawienie, choć nie miałabym nic przeciwko Aniołom przynoszącym odpowiedzi na stały zestaw pytań. Nie ląduje także ufo, po prostu telefon budzi i świeci, a ja zastanawiam się, czy to wczoraj, czy jeszcze jutro, sobota, a może środek tygodnia. A tu czwartek i mamy zdążyć na pasowanie Skakanki, wraca mi świadomość; poza tym skończył się konkurs i to takie uczucie jakby kot perski słusznej wagi usiadł na ramieniu.
Do pierwszej słuchaliśmy dwójki, jak gdyby ogłaszano warunki zawieszenia broni podczas wojny. A tu tylko wyniki. Wdzięczna jestem Czyżewskiemu za obronę Ingolfa Wundera, zwłaszcza gdy wyraził domniemanie, że to jego ostatnia audycja w Polskim Radio, jeśli powie, co o tym wszystkim myśli. A ja? Bądźmy szczerzy, jestem w stanie ocenić, czy ktoś trafia w klawisz i dochowuje wierności rytmowi, ale geniusza od geniusza nie odróżnię. Jedyne co mnie bardzo zmartwiło, to że zwyciężczyni ogłoszona przy nikłym aplauzie nigdy do mojego prywatnego kanonu geniuszy muzyki nie weszła. Ale to dyskusja o własnych sympatiach i światach podskórnych, więc po co pisać.
Poza tym? Poszłabym na jakiś koncert. Ania światowej sławy moja koleżanka pianistka mi pisze, że będzie grać 19 listopada w filharmonii i staram się wyglądać ku przyszłości. Poza tym zbieram na nokturny w wykonaniu Yundi Li (Marię Joao Perez dostałam od Wiśni, za co publicznie składam dzięki, podobnie jak korespondentom piszącym ku pokrzepieniu serc).
Wiśnia w sprawie konkursu wymiękła z innych względów. Usłyszała z rana że jej prywatna geniuszka, w roli żiri, zadzwoniła do innego ziri z pytaniem, czy można 1 nagrodę ex-aequo przyznać. Obudziłam się bardziej od tego. Cóż, gwiazda w jury widac nie musi czytać regulaminów czy czegoś tam. Gwiazda w żiri może kaprysić, mieć ulubieńców i się obrażać. Plus dla Marty, że gwiazdorzy dla dobra sztuki, a nie np. że kwiaty w garderobie jej odcieniem do sukni nie pasują. Tym chyba się różni gwiazda genialna od celebrity.
OdpowiedzUsuńSkakance serdecznie gratulujemy, także od równie pasowanej (w dzień edukacji) Królewny.
OdpowiedzUsuńYundi Li kłuty przez własną matkę drutami od ręcznych robótek w palce w celach zdyscyplinowania... Oglądałam film na Kulturze. Teraz słucham go z jeszcze większym podziwem.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń