Przy huku oklasków wystartowały czarne limuzyny, majestatyczne steinwaye, mercedesy klasy fortepianów samobieżnych. A po huku oklasków, ta cisza, w której wyobrażam sobie, że uczestnik - który zdobędzie sławę i pieniądze, jeśli wygra, i możność życia z hobby - próbuje się skupić na tym co niematerialne i z trudem przekładane na prozę jakiegokolwiek języka. I z tej ciszy spadają pierwsze dźwięki ballady g-moll, co ją Kevin Kenner grywał ledwo dotykając stopami ziemi.
I wiedziałam, że gdy zacznę pisać o muzyce, palcami przebierając po klawiaturze, bo w żadnym innym zestawie klawiszy nie udało mi się osiągnąć względnej wirtuozerii, wyjdą właśnie patetyczne zdania wielokrotnie złożone. Zatem słucham.
Tu można słuchać z wizją, a tu - bez.
:-)
OdpowiedzUsuńNie znoszę słówka "hobby". Hobby kojarzy mi się ze sfrustrowanym urzędnikiem który 8 godzin żzyje w torturach, wyżywa się na ludziach, a po pracy zamyka się w piwnicy i klei modele messerschmittów, nic ze swoim życiem nie robiąc. Ktoś, kto żyje naprawdę, nie ma czasu na hobby (tak pisał śp. Salinger)
Pasja - żyjmy z pasją.
Zyczę Uczestnikom konkursu, i Gospodyni :-)żeby pasja dała godne utrzymanie, a nie frustrujący podział na pracę i pasję.
Musiałam napisać "hobby", żeby odbalastować tekst z powagi. Wiesz, to się chyba nazywa litota, drugi biegun od hiperboli:)
OdpowiedzUsuń