sobota, 30 października 2010

happy days*

No tak, słońca tyle, że można by łyżką jeść. Jestem przekonana o tym, że wszyscy normalni ludzie rozlokowali się po parkach, górach, malowniczych dolinach (raczej górach, bo tam do słońca bliżej), względnie cmentarzach, choć doprawdy nie wiem, czy w te dni powinniśmy pozbawiać się ochoczo widoków, skoro nie wiadomo, ile razy jeszcze się zdarzą. Obliczyłyśmy ze Skakanką, że ona okrążyła słońce siedem razy, a ja już trzydzieści pięć - dużo czy mało? I ziemia w tym czasie wystawiała się na wiosnę, lato, jesień i zimę, a my, ignorując kosomologiczne znaczenie tego faktu, kupowałyśmy buty, szaliki, czapki i kolorowe sukienki.

Od wczoraj boski Andy na wsi, gdzie naprawił auto u miejscowego mechanika (złoty trzydzieści, tam nigdy nie dotarła inflacja, choć wymiana pieniędzy - tak). Obecnie zgrabia w słońcu liście, może drobne naprawy przed zimą jeszcze wykonuje. Grzybek zaś w nocy dostał gorączki, widać weekend to ulubiony czas na chorowanie. W nocy zapalam gaz pod czajnikiem, by zrobić mu herbaty, i zasypiam. Gdy się budzę po godzinie, czajnik wygląda jak rozżarzona żarówka; na szczęście nie zapaliła się jeszcze drewniana rączka i nie spełniła się moja największa fobia o pożarze boazerii w przedpokoju i konieczności ewakuowania dzieci przez balkon trzeciego piętra. Postanawiam w duchu nadal podtrzymywać dobre relacje ze swoim Aniołem Stróżem, który jest naprawdę niezastąpiony.

I gdy wszyscy normalni zdobywają świat, gotuję najzwyczajnej w świecie rosół i wstawiam pranie.

* tytuł sztuki Samulea Becketta, w której główna bohaterka, Winnie, siedzi po pas przysypana ziemią - od zawsze, kiedy pamięta - i tak poddaje się rytuałom codzienności. Wiem, bo dostałam kiedyś w prezencie, nie byłam jednak w stanie wyjść poza opis na okładce i pierwsza stronę. Wina Becketta albo moja.

4 komentarze:

  1. Ciekawiło Cię kiedyś, jak Twój AS ma na imię? Bo mnie strasznie to nurtuje. Nie żeby przeszkadzało w przyjaźni, ale mamy XXI wiek i do najbliższego kumpla tak bezimiennie strasznie mi głupio...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi w ogóle jest często przed nim głupio, wiem, że widzi, jak wyjadam czekoladę z lodówki, a potem nie wchodzę w spodnie.

    OdpowiedzUsuń