Mam słabość do majonezu. Podobnie jak do żółtego sera. Ale dziś majonez i szynka. To one towarzysząmi w ciągu tych pięciu minut dla siebie, gdynagradzam się sowicie ulubionym smakiem i kaloriami po powrocie z Grzybkiem z badania laryngologicznego. Widok maszynerii w tych gabinetach zawsze przyprawia mnie o słabość, także i dziś, gdy mam trzymać dziecku głowę, a przez nos Grzybka aż do gardła przechodzi endoskop.
Pan z salonu telefonii dzwoni powiedzieć, że sprawą mojej nowej umowy zajmie się koordynator na szczeblu kraju, i zastanawiam się, czy mają jakieś prognozy o (nie)rentowności mojego small biznesu, skoro o te siedem złoty różnicy w abonamencie tyle ceregieli. Dzięki czemu Internet będę mieć chyba znowu na Boże Narodzenie, a przecież chciałabym sobie już kupić na alledrogo turkusowe rajstopy. Bo przecież odzieżowo zmierzam nieuchronnie w stronę stylistyki baroku. Inna, obok majonezu, forma rekompensaty.
A pomidor? Na stiukach z majonezu położonego na tynk goudy wygląda baaaardzo rokoko ;-)
OdpowiedzUsuń