piątek, 5 marca 2010

bezkofeinowy

Dag w szpitalu nieopodal. Konkretnie tam, gdzie od pół roku czekamy na przyjęcie z Grzybkiem.
Zadna Leśna Góra. Od czasów Breslau zmianie uległ tylko kolor lamperii. Obchód tylko co drugi dzień, za to bez badania, które następuje tylko w dniu przyjęcia na oddział. Wychodzi na to, ze lekarze osiagnęli wysoką specjalizację w jasnowidzeniu. Przestrzen taka, jak nasz salon, czyli wielkości jednej trzeciej szatni zespołu trzeciej ligi, a na niej trójka dzieci wraz z rodzinami. Klimaty pamiętam, przeciez koczowałam ze Skakankąna biegunkach, dwa tygodnie. To taki czas, ze człowiek zrasta się z przydziałowymi dwoma metrami kwadratowym i łozkiem, za które trzeba płacić. Płaciłoby się chętnie, przy wierze, ze to coś zmieni.
Jutro obiecałam Dag kawę z Orlenu. Na Housie wszyscy ciągle piją kawę w papierowych kubkach i trudno wierzyć, ze jest na świecie szpital bez kawy dla krewnych, przyjaciół, personelu i samych pacjentów. Cóz, u nas w kwestii szpitalnych automatów mamy tylko mało twarzowe kapcie z fizeliny.

2 komentarze:

  1. Ach, nasi lekarze pewnie odbijają piłeczki w dyżurkach, oglądając House'a i szukając analogicznych przypadków. Może przypadek Dag czy Grzybka nie ukazał się dotąd na DVD?

    OdpowiedzUsuń