poniedziałek, 1 marca 2010

kolekcja wiosenna

Po drodze przypominam sobie, ze na dziś zapowiedziano inaugurację kolekcji wiosennej w pobliskim autorskim lumpeksie, który prowadzi pan M. Pan M. ma posturę koszykarza, włosy przystrzyzone na trawnik pola golfowego i generalnie testosteron kazdą porą skóry się z pana M. wydostaje. Pan M. w poprzednim zyciu był strazakiem, o czym kiedyś wspomniał, słucha radia zet i śpiewa piosenki po angielsku razem z Dido i U2. Pan M. nie lubi bałaganu, liczy wieszaki i nie przyjmuje zwrotów, jeździ czerwonym sportowym audi, ma filigranową zonę i dwóch synów. Potrafi być niezwykle gburowaty, ale i rycerski, jak na przykład wtedy, gdy napotkany po godzinach pracy pomagał mi zdjąć moje czerwone nie-audi z osiedlowego płota.
Dla dziesiątek jednakze kobiet z dzielnicy, jak i najdalszych zakątków miasta, pan M. to po prostu dostawca repertuaru szaf. Pan M. po towar pojedzie nawet i na Islandię, Pan M. ma rzeczy prasowane i sortowane, często z metkami. Na otwarcie sezonu u pana M. kobiety okładają się po głowach parasolkami i torebkami od gucciego, z którymi zajechały na zakupy, albo przynajmniej robią bardzo groźne miny, jak ta blondynka po czterdziestce dziś przed lustrem obok przymierzalni.
U pana M. zostawiam dzisiaj połowę kwoty, jaką zaoszczędziłam kupując modem na allegro. Wychodzę ze sklepu gotowa na wiosnę; z lubością czytam metki sukienek, spódnic i bluzek. Fryzjer za to musi zaczekać do przyszłego miesiąca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz