poniedziałek, 22 marca 2010

pewne takie natręctwa

W czasie gdy Czytelnicy piją poranną kawę i czytają blogi, i zastanawiają się, kiedy następny odcinek, wrzyucam zeton do gigantycznego odkurzacza na stacji paliw. Odkurzacz zupełnie jak z filmu science-fiction, wije mi się wokół nóg wąż o przekroju, któryby połknął słonia, a ja usuwam zaszłości z siedzeń, dywaników, fotelików oraz spomiędzy. Na stresy na ogół reaguję sprzątaniem, to daje ogromne poczucie kontroli nad rzeczywistością, i gdy ssawka połyka kolejne igły świerka i papierki po cukierkach rozmyślam, czy firma moja jest jeszcze do odratowania. Tak jak nie da się podkręcić leniwych obrotów odkurzacza na żeton, nie da się i podkręcić obrotów działalności mej gospodarczej, która coraz bardziej polega na gotowaniu, podawaniu herbaty, pielęgnacji oraz porządkach. Mojej frustracji obecnej zaradziłoby, gdyby odkuracz wyssał z tapicerki najdrobniejsze nawet roztocze, po kolei odbierając mu kończyny i czułki. Ale ssawka jest ospała, więc w przypływie szaleńswta wynoszę dywaniki do domu i wkładfam do pralki na 60 stopni. Przy pierwszym spuście wody wylatuje wiadro gumy, co odpadła spod spodu. Zobaczymy, co będzie dalej i czy dywaniki osiągną rekordową cenę - równowartość nowej pralki.
Gdzie podziało się słońce?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz