wtorek, 16 marca 2010

wolniej

Ze swoimi rytuałami i obrzędami, ze swoim komentarzem dla kazdej podejmowanej czynności i "acha", dodawanym na wszelki wypadek, gdyby miał wątpliwości, Grzybek na tle pacjentów oddziału neurologicznego nie odstaje od średniej normy tego miejsca. Mimo ze nie powłóczy nogą, ani nie ma zeza, wpisuje się i w bezradną radość płynącą z rzeczy prostych, i w małe smutki tu panujące. Na pewno pod kątem dopasowania wygląda tu lepiej i bardziej swojsko od szatni przedszkola, gdzie bziubziusie i królewny opowiadają bez końca jacy byli grzeczni i co mi kupiłaś, a Grzybek ma jedno zmartwienie, by siedzieć równo pod swoim znaczkiem, który przedstawia domek zupełnie jak ten murowany trzeciej świnki, co go wilk nie zdumchnął, i by koniecznie zabrać kapcie do plecaka z Bobem. Oraz siostrę z zerówki.
EEG bowiem poddaje w wątpliwość, by Grzybek gładko miał wziąć udział w wyścigu "po karierę i zaszczyty": jego mózg w pewnych swych departamentach pracuje wolniej. To radykalne doświadczenie ubóstwa, zdania na dobrą wolę diagnostów, ma w sobie coś z rewolucji, mimo ze przeciez nie spodziewałam się, ze ktoś mi tu wywrózy dla dziecka pierwsze miejsce w olimpiadzie matematycznej i konkursie krasomówczym, plus międzynarodową maturę. Bardziej się martwię, czy Grzybek zapałaci kiedyś swoje rachunki, kupi chleb w spozywczym i nie da sobie ogólnie w kaszę dmuchać.
Co do lekarzy i diagnostów, mam zdanie jak najlepsze: pracując na tym śmietniku świata, gdzie jedno schorzenie gorsze od drugiego, gestami ludzkiej solidarności i troski, jakby sadzili słoneczniki. Coś mniej więcej tak górnolotnego chciałam powiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz