środa, 2 lutego 2011

bezwarunkowa kapitulacja

Gdy przebrnąwszy przez dłużne papiery wartościowe, przechodzę do funduszu hedgingowego, opuszcza mnie wszelka nadzieja na zdanie egzaminu. Bo to dopiero jedna czwarta materiału. Sypianie po cztery godziny z powodu nadrabiania zaległości w pracy także robi swoje i w ten sposób zawiłe tematy biznesu, z generalnie obcych mojej umysłowości, stają się całkowicie nieprzyswajalne, jak magnez w tabletkach.

W ten oto sposób, właśnie pięć minut temu, podejmuję dojrzałą decyzję, że egzaminu nie będę zdawać. Taki przypływ determinacji, na koniec dnia, w którym podpisywałam jakieś wielce przygnębiające dokumenty przed zabiegiem usuwania trzeciego migdała u Grzybka (że upoważniam męża do odbioru rzeczy, gdyby zabieg w poniedziałek zakończył się zgonem - układa te papiery zapewne skończony idiota, który nigdy, przenigdy nie miał nawet jednej czwartej własnego dziecka).

Więc po dwóch godzinach żmudnych acz koniecznych konsultacji, po nieudanej próbie zaśnięcia na minut dwadzieścia przed dobrancką, postanawiam ukatrupić prymusa, który nie zdołał się przygotować do testu. Zdam w drugim, trzecim terminie, na Wielkanoc, na Dzień Dziecka - nie wiem. Nie w sobotę, gdyż dłuższe niespanie grozi śmiercią lub kalectwem, co w kontekście jazdy autem w tym stanie nabiera całkiem realnego sensu.

I zapraszam na pogrzeb prymusa. Prymus przez całe swoje życie nigdy, przenigdy nie zawalił żadnego egzaminu i wszystkie zdawał w pierwszych możliwych terminach, często bezkonkurencyjnie. Można przysyłać kwiaty i znicze. Niech żyje wolność!

11 komentarzy:

  1. prymus odszedł więc teraz już można być sobą hurrrra!

    (tylko nie zdradź się przed mamą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że jest to dobra okazja do zadumy nad lampką wina... Kiedy stypa?

    OdpowiedzUsuń
  3. A, i zapomniałam pogratulować odwagi. Tylko koniecznie pozbądź się trupa (polecam Odrę) i zakamufluj ślady po zbrodni, siekierę możesz przechować u mnie. Nigdy nic nie wiadomo. I jeszcze przed topieniem przebij truchło kołkiem, tak na wszelki wypadek!

    OdpowiedzUsuń
  4. a przy okazji serdeczne gratulacje
    ja nie odważyłabym się być sobą

    OdpowiedzUsuń
  5. ale ustawiam się w kolejce po siekierę - kto wie kiedy się przyda
    :)

    OdpowiedzUsuń
  6. @mero - zastanawiam się, czy jednak jako perfekcyjny melancholik nie podejmuję samobójczej walki z naturą, nie zaś z prymusem. Ale kto jak kto, to Ty w zakresie "sobości" jesteś czempionem - mówi o tym dobry klimat, który wokół Ciebie jest i w szare dni!

    @Stone - kołek to dobry pomysł.

    @oneadays - thanks for dropping by.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pst. Twórczość na One A Days jest dziełem kolektywnym, i ja tez mam w niej swój udział. Akurat byłem zalogowany jako powyższy, tak więc 'amen' było moje. to mówiłem ja, Jarząbek ;)

    ps. ciekawe czy zgadniesz, które posty są moje?

    OdpowiedzUsuń
  8. No właśnie się zastanawiałam przez moment, czy to było "amen" czy "ejmen", ale w pisowni trudno powiedzieć. Spróbuję zgadnąć, choć podejrzewam, że nie chodzi o taki przydługi wpis na temat starzenie się w tym roku bardziej niż w latach poprzednich ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. dzięki!

    czy przegapiłam dziś moje urodziny? :)

    OdpowiedzUsuń