Gdy drogi Czytelnik zastanawia się, czy wziąć udział w ankiecie, czy nie, sprawy nieoczekiwanie nabierają tempa. Więc Skakanka od powrotu ze szkoły skarży się na brzuch i wymiotuje w trybie ciągłym, a Grzybek dostaje gorączki (po "lekkim i przyjemnym zabiegu usunięcia trzeciego migdała" - zainteresowanych zapraszam za kulisy oddziału chirurgicznego).
A w radio dzisiaj* pani Środa czy wtorek, nie pamiętam, bredzi takie pierdoły o żłobkach i Polkach do pracy, że te profesorskie gładkie strofy chciałoby się jej podgrzać do ponownego połknięcia w charakterze lunchu. Bo dziecko można oddawać do przechowalni nawet na czternaście godzin dziennie, ale ono i tak co tydzień lub dwa będzie chore. I niech sobie są żłobki przyzakładowe, a nawet biurowe porodówki, potrzeba jednak jeszcze korporacyjnych szpitali. Bo nawet boski Andy mówi, że jak ma matkę dziecka w wieku przedszkolnym zatrudnić, zastanawia się trzy razy, jako że zwolnienia lekarskie i godziny odbioru dziecka z placówki opiekuńczo-wychowawczej ograniczają moce przerobowe na granicy opłacalności.
Więc pani Środzie czy niedzieli tłumaczę: jak pokazałam szefowi szkoły, z którą współpracuję, cztery godziny dziennie dyspozycyjności między rehabilitacją, szkołą i przedszkolem, to nie dał mi ani jednego kursu. Powiem więcej: w ogóle się nie odezwał, poza śmiesznym wpisem na fejsie. Chociaż: uwaga! maiałam najlepsze wyniki i najlepsze ankiety w całej szkole.
Więc droga pani Środo, niech się Pani dobrze schyli, co mam nadzieję umożliwił regularny fitness między zwiedzaniem żłóbków i przedszkoli w UE, i niech się pani pocałuje serdecznie tam, gdzie słońce z rzadka dochodzi - nie licząc sezonu (na)turystycznego.
* "Za, a nawet przeciw " - Trójka w samo południe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz