poniedziałek, 7 lutego 2011

trzy kolory

W klinice wszystko ma trzy kolory: zielony, pomarańczowy, szary - jak w logo. Podobnej konsekwencji można by zazdrościć. Jednak gdy tak siedzę i czekam na powrót Grzybka z bloku operacyjnego, nie mam skojarzeń z własnymi perypetiami z pomysłem na firmę. I nawet moja świadomość, że w tym miesiącu nie mam na zus, jest znikoma - pisząc dopiero przypominam sobie.

Często bowiem żyję w trybie ostatecznym, jak i dziś, gdy na okazję narkozy syna eschatologia nasuwa się sama. Podobno niewielu ludzi w ostatniej swej przytomnej godzinie wyrażało żal, że nie spędzili więcej godzin w pracy. Raczej więcej jest udokumentowanych wypadków, że zabrakło im wolnego na życie rodzinne. Więc jakby trochę odkładam sobie, zamiast emerytury w zusie, te minuty z rodziną, żebym kiedyś nie czuła się bankrutem.

Jeśli piszę niezrozumiale, niech wyrozumiały Czytelnik zrozumie. Nawet jesli tu dobra opieka w trzech kolorach i wifi, i nawet jesli Grzybek po głupim jasiu jechał na blok roześmiany od ucha do ucha, w towarzystwie jeszcze weselszego Ciasteczkowego Potwora, to emocje są jak na wyścigu z Kubicą w roli głównej. Któremu także życzymy zdrowia.

2 komentarze:

  1. Czekamy na komunikat medyczny. Mniejsza o Kubicę, nie że nie życzymy, ale co u Grzybka?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Grzybek dochodzido siebie, jak Kubica:)

    OdpowiedzUsuń