poniedziałek, 28 lutego 2011

monday morning soap opera

Po feriach jakoś trzeba wrócić do pracowitej codzienności, choć jestem przekonana, że wielu ferii nie zauważyło i tego problemu nie ma.

Monay morning objawia się nam jazgotem wszystkich spóźnionych wszędzie, i Skakanka waha się pomiędzy "nie chcę chodzić do szkoły" i "pospieszcie się, bo się spóźnię". Wtedy boski Andy odkręca w kuchni wodę i kurek, który od trzech tygodni obracał się swobodnie wokół własnej osi, zwiastując rychłą awarię, w końcu rzeczywiście się urywa i woda leci.

Boski Andy zatem, mimo że wybija godzina ochoczego stawienia się w korporacji, wyciąga swe rozliczne narzędzia oraz imponującą kolekcję starych kurków i śrub hydraulicznych, przystepuje do akcji. Po chwili wszystko jest naprawione, woda nie cieknie i mąż ogłasza zwycięstwo. Potem okazuje się, że woda nie leci również po odkręceniu kurka.

3 komentarze:

  1. no epidemia jakas czy cos?

    od tygodnia krecil sie kurek w kuchni - Piotrek raz zanurkował, ale chwilowo dał za wygraną
    i dziś - gdy właśnie wyjechał daleko daleko CeBit i ja mam właśnie wyjechać daleko daleko...
    podłoga w kuchni sama zaczęła się myć

    ale nie padłam duchom tylko przy użyciu tego oto podarowanego mi na wyjazd toola (leatherman.com:) sie z kureczkim rozprawiłam
    girl power ha!

    OdpowiedzUsuń
  2. epizod 2

    podłoga desperacko pragnie być czysta
    więc tymi oto dwoma toolami -5 units each- podarowanymi mi przez Boga -
    odcięłam główny zawór wody

    cdn?

    OdpowiedzUsuń