Boski Andy wraca o dwudziestej drugiej trzydzieści i wygląda, jakby go walec przejechał. Natychmiast też bierze udział w ankiecie zamieszczonej powyżej, wybierając odpowiedź pierwszą od góry.
Szyszki przesunęły prezentację, którą miał mieć po południu, na dziś w południe, i dobrze, że powiedzieli przed siódmą, w związku z czym mógł udać się na kolację i nie musiał spać na krzesłach w sali na dwieście osób, gdzie z uwagi na rozmach można mieć nocne lęki. W restauracji zaś usiadł pomiędzy gościem z Honolulu i Guadalupe, którzy dobrze się znając mówili dużo pomiędzy kęsami. Boski Andy, znając zarówno Honolulu, jaki i Guadelupe raczej słabo, skoncentrował się na jedzeniu do akompaniamentu opowieści tamtych. Jak mówi bowiem C.S. Lewis w jednej z kronik narnijskich, gdy dwoje opowiada o czymś, o czym inny nic nie wie, ten trzeci czuje się jakby w nie w temacie i nieco z boku.
W domu na boskiego Andy'ego czeka przygotowana przez Skakankę przesyłka:
Jeśli Czytelnik zastanawia się, co to, odpowiadam, że gazeta, którą Skakanka "wzięła dla Taty" podczas wycieczki szkolnej do pijalni czekolady.
Tak więc ruch emancypacji działa w domu słabo. Nawet ja ulegam, i przekazuję nabytą w prezencie na walentynki koszulę typu "biznes w paski." Dziś bowiem, mimo że słońce jakby już wiosenne, nowy atak jesieni: u Andy'ego spodziewanych jest jeszcze więcej szyszek, w tym Mesje Dupąt. Życzymy, by nie osiwiał. Andy, nie Dupąt, ma sie rozumieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz