wtorek, 15 marca 2011

dobre rady

- Autem pani przyjechała?
- Tak - potwierdzam.
- No właśnie. Szkoda, bo trzeba było sobie kielicha walnąć wcześniej - mówi życzliwie.
Po kielichu zmniejsza się krzepliwość krwi w razie czego, chciałabym powiedzieć, ale tylko się uśmiecham nieznacznie.
- Albo dwa paski czekolady przed wejściem trzeba było zjeść.
Przecież przyszłam stracić to, co przybyło po dwóch kawałach torta bezowego w południe! Tego też nie powiem.
- Czekolada powoduje wydzielanie się tego tam w mózgu, zapomniałem, jak się to nazywa.
- Endorfin - podpowiadam. - Serotoniny.
- No właśnie. Ja jem dużo czekolady i jestem zupełnie wyluzowany. Pani luzu więcej potrzeba, psychicznego.
Prorok, czy co? Chwiejnie zbliżam się do bandy.
- Pan patrzy, córka jeździ już lepiej ode mnie - pokazuję na Skakankę, która robi jaskółkę na środku lodowiska.
- Normalne, taka kolej rzeczy - odpowiada instruktor z kursu łyżwiarskiego córki (trwającego nadal) i mojego (skończonego tydzień temu), po czym życzy dobrej zabawy, żegna się i odchodzi, całkiem wyluzowany. Czasem wydaje mi się, że ludzie prześwietlają mnie jak promienie X - przecież zabawy staram się nauczyć od lat i nadal opornie idzie, choć są postępy.

I zastanawiam się, dlaczego nie studiowałam AWF-u, tylko literaturę? Z literackiego podejścia do spraw wcale nie wynika w sposób oczywisty, że d***a nie szklanka. A ta wiedza przydaje się w życiu bardziej niż Szekspir i Eliot razem wzięci.

2 komentarze:

  1. Wiedza o d*** przydaje się w egzystencji, wegetacji inaczej. Do życia Eliot, Szekspir i Czajkowski są NIEZBĘDNI.

    OdpowiedzUsuń