piątek, 4 marca 2011

w poszukiwaniu straconego czasu

Gdy tak czas upływa nam na tłustym czwartku, kaszlę i smarkam, i mówię, żeby uważać, bo mozna się ode mnie zarazić. Nadworny poeta oraz tancerz Arturo na to twierdzi, że może jednak bakcylem pisania i nie byłoby źle. Należy jednak pamiętać, że pewna ilość osób musi gdzieś złapać bakcyla czytania, bo czymże jest pisanie bez czytelników - to sztuka dla długodystansowców, choć pamiętajmy, że nawet prawdziwi pisarze, nie bloggerzy, autorzy powieści wielotomowych, także publikowali w odcinkach, na bieżąco mając pojęcie o tym, czy temat się sprzeda.

Gdy więc w ten tłusty czwartek (piszę z małej, bo świeto wprawia mnie w przygnębienie; jedząc pączki odkrywam bowiem, że wyglądam coraz bardziej jak pani Paparówka wymyślona do piosenki dla Grzybka) ktoś rzuca, że ciekawe, co o imprezie napisze Okruszyna, jestem zupełnie spokojna. Są bowiem Czytelnicy stali, co czytają jak leci, są tacy, co nie czytają i ja o tym dobrze wiem, oraz kategoria sprawiająca kłopot największy - ci, co zaczęli czytać i szybko dali sobie spokój, kreśląc a czole kółko ("wiecie, ta co pisze tego tam - bloga").

Więc impreza była bardzo udana, mimo kryzysu wieku średniego oraz kaszlu i smarków. A dziś, choć nie wypiłam wczoraj ani miligrama, ziemia chwieje mi się pod stopami i choroba morska do kompletu. Życie to jednak jakaś nieprzerwana niedyspozycja, podziwiam optymistów.

3 komentarze:

  1. No, dlatego trzeba było pić :-) co za różnica, a radości i optymizmu zawsze troszkę można łyknąć. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. i ciekawe, czy do damskaczy męska logika;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No kurcze. DAMSKA, jedynie słuszna ;-)

    OdpowiedzUsuń