poniedziałek, 14 marca 2011

śniadanie na trawie

Na stół wykładam sałatki i kawę z ekspresu nalewam, boski Andy zaś kręci się przy sztućcach i talerzach. Zupełnie nieoczekiwanie jest bowiem ósma piętnaście, a dzieci są już w szkole i przedszkolu. Więc śniadamy we dwoje, rozmyślając, jakie nowe perspektywy daje połączenie wiosny i lekcji na pierwszą zmianę.

Czytam boskiemu do kawy Agatę Passent z damskiej prasy (dołączonej jakiś kwartał temu do ulubionego filmu o Coco Chanel), bo już dawno myślałam o tym, że powinnam dostać jej rubrykę felietonów. Nie ma bowiem w naszym kraju drugiego - publicznie ujawnianego - pióra tak kompletnie pozbawionego polotu, jak Miss Passent właśnie. Wiem, to brzydkie i fe, tak się o córce znanego nazwiska wyrażać, ale nawet boski Andy przyznaje, że bez polotu wcale. Na naszym family-business breakfast przedstawiam jeszcze kilka pomysłów na zarabianie na tym, co się lubi, a potem boski Andy antycypuje telefon od Mesie Dupąnta, naszego ulubionego przełożonego w korporacji. Potem wsiada na rower do swego wielkopowierzchniowego, a ja w kapciach idę do swego miniaturowego, biura.

Gdyby wszystkie poniedziałki były takie, może awansowałyby na ulubiony dzień tygodnia.

4 komentarze:

  1. Co do Passent zgadzam się w 100%, szkoda czasu na czytanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że nie jestem odosobniona w swojej opinii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż dziw, że jeszcze ktoś jej płaci.... Życie jest niesprawiedliwe! "Zwierciadło" ogłasza co roku konkurs literacki, a potem odstępuje laureatce stronę felietonów. Namawiałam Cię w ubiegłym roku, czas zacząć namawiać i w tym!

    OdpowiedzUsuń
  4. ale chyba dopiero od sierpnia, nieprawdaż?

    OdpowiedzUsuń