Tak. Awarię internetu podobno technicy naprawiają, a mnie się wydaje, że muszą oni pracować na ćwierć etatu, skoro jeszcze żadne fale do mnie nie dotarły. Nie mogę obejrzeć zdjęć Eyes Wide Open i nie wiem, co Stone Cherry ma w d***e, na małym ekraniku to zupełnie niejasne. Ale to nic, z tego co wiem, część Czytelników (przynajmniej dwie) walczą z awarią komputera, a jedna - z potopem z kranu. I myślę, że świetnie w końcu radzimy sobie ze złością: żadnych doniesień o zamaskowanych napastniczkach z dubeltówkami, przeciwnie, poezja, koncerty, a nawet wyjazd na drugą półkulę.
Zatem smarkam i pokasluję, i prawie co dzień jestem na lodowisku, gdzie wyjeździć mozna wszystko. Złość na sieć GSM, na przeziębienie, na przymus zewsząd doradzający, że trzeba być bardziej biznes niż sam Bill Gates. I promować będę od dzisiaj zdrowy tryb życia, wegetarianizm oraz high touch zamiast high tech, i zamiast do rana sprawdzać zadania domowe (których nie mogę odłaczyć od maili z powodu braku internetu), humanitarnie pójdę spać. Dobranoc. Tym zaś, co przed świtem wyruszą w stronę wschodzącego słońca - szerokiej drogi i do zobaczenia za miesiąc.
Daniił uśmiechnięty bo wesoły i szczęśliwy, póki co, nieustająco :) Miejsce w 4 rzędzie na tyle ok, że momentami widziałam jego twarz w muzycznym transie, ale grał całym sobą, co chwila inny fragment wystawał zza Steinwaya. Najlepiej bawił się przy trzeciej części, chyba to jego ulubiony fragment. Tylko jeden bis, niedosyt wielki, zwłaszcza po 6 bisach Mirosława.
OdpowiedzUsuńxbw
bo już mu Penderecki na plecach siedział;)
OdpowiedzUsuń