wtorek, 12 lipca 2011

człowiek wolny ma dom wszędzie*

Powinnam zacząć kończyć pakowanie.

Pakowanie to moja słaba mocna strona.


Trwa na ogół tygodniami, dopóki nie zakończy go jakiś radykalny deadline. I niekoniecznie chodzi o zejście pakowacza na zawał, a potem wylew, a potem jeszcze raz te same przypadłości, ale w odwrotnej kolejności.

Perfekcjonista bowiem zawsze chce doprowadzić dzieło do końca. W przypadku pakowania oznacza to zmieszczenie we wszystkie posiadane torby (jako córka byłej właścicielki sklepu z torbami mam ich trochę) całego mieszkania, z pominięciem mebli i gniazdek.

Jeśli wyobrazicie sobie chaos kosmiczny, a pośród niego maleńką rakietkę, unoszoną przez chmurę meteorów, odda to w jakiejś niewielkiej części obecną moją sytuację.

Dlatego postanawiamy udać się na ognisko proszone, mimo że logika nakazywałaby przejście od prania do wkładania do toreb.

*O ile na wyjazd pakowała was żona. (W.Irwing)

3 komentarze:

  1. Jedyna fajna strona pakowania jest taka, że uwieńczeniem jest wyjazd z domu. I tego się trzymajmy :-) Ja też jestem w proszku. A wyjazd tuż tuż.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ucieleśniamy nową kategorię kobiet w proszku:)
    Ale dobrze, żeście wyzdrowieli na czas.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kobieta instant :-) Nalewasz wody i musi działać!

    OdpowiedzUsuń